Ogród, malinowy krzak, kolejna wyprawa. O dziwo malin jest coraz więcej, już połowę zamrażarki zajmują letnie owoce, więc jeszcze trochę i nie będę miała czego z nimi robić. Może tym razem muffiny...
Wystarczy limonkowa nuta i trochę wanilii by właściwie uhonorować ten ostatni, wakacyjny dzień. Muffiny nie chciały trzymać się papilotek (nie mam odpowiedniej formy), rano spaliłam blender, a podczas pieczenia spaliłam nogę o piekarnik. Mimo tego, co zgotował mi dzisiaj los, postanowiłam cieszyć się tym, jeszcze wakacyjnym, dniem i chłonąć lato. Jutro do szkoły, rowerem, póki pogoda dopisuje, z uśmiechem na twarzy, póki pamiętam co to prawdziwe lenistwo, z krzywym, orzeźwiającym muffinem w torbie.
WEGAŃSKIE MUFFINY Z MALINAMI I LIMONKĄ
1 szkl. mąki pszennej
1 szkl. mąki pszennej pełnoziarnistej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki soli
3/4 szkl. cukru (dałam brązowy)
1/4 szkl. oleju
1 szklanka + 2 łyżki mleka sojowego (w wersji niewegańskiej można zastąpić zwykłym)
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
skórka z 1 limonki
sok z 1 limonki
1 i 1/2 szklanki malin
Piekarnik rozgrzać do 180°C.
W średniej wielkości misce wymieszać przesiane mąki (pozostałe otręby dodać do ciasta), proszek do pieczenia i sól. W dużej misce wymieszać cukier i olej, dodać mleko, wanilię oraz sok i skórkę z limonki.
Dodać suche składniki do mokrych i wymieszać do połączenia. Delikatnie wmieszać maliny.
Ciasto nakładać łyżką do papilotek.
Piec 16-19 minut (normalnej wielkości), 22-26 minut (duże), aż babeczki będą złote, a patyczek będzie czysty.
źródło przepisu: definingsomeday
Też często jezdziłam rowerem do szkoły,jak tylko pogoda dopisywała;)
OdpowiedzUsuńMuffiny wyszły genialne! z malinkami z chęcią bym spróbowala,bo uwielbiam.
Mimo niepowodzeń ślicznie się prezentują :-)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze w gimnazjum, gdy miałam niedaleko do szkoły, jeździłam z koleżankami prawie tylko rowerem :-)
muffinki bardzo mi się podobają - mają swój charakter:)
OdpowiedzUsuńJa Cię naprawdę podziwiam, jeśli chodzi o te wypieki. :) Zawsze wyglądają jak żywcem wyciągnięte z książki kucharskiej. Bardzo lubię limonkę, cytryny zresztą również, więc pewnie kiedyś spróbuję zrobić te babeczki. Mam nadzieję, że wyjdą mi takie ładne, jak Tobie. ;)
OdpowiedzUsuńdodaję do zakładek, póki mam jeszcze maliny i limonki w lodówce :)
OdpowiedzUsuńmogę dodać jajo? Jakoś tak bez niego nie wyobrażam sobie muffinek..
ostatnio częściej jem wegańskie i wegetariańskie potrawy. na pewno wypróbuję ;3
OdpowiedzUsuńto zdjęcie z limonka jest tak cudne, że chyba je ściągnę na tapetę!!!
OdpowiedzUsuńA muffiny muszą być pychowate! Uwielbiam limonkę, bo ma taki odrobinę inny smak.
Pozdrawiam jeszcze wakacyjnie!
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com
A myślałam, że ja coś źle robię i tylko mi się tak zawsze rozlewa ciasto w papilotkach. Dobrze wiedzieć, że jednak nie. :) Twoje muffiny są świetne! :D
OdpowiedzUsuńŚwietne mimo tylu przygód!
OdpowiedzUsuńśliczne te muffinki. Może troszkę zniekształcone, ale napewno pyszniutkie. Uwielbiam malinki i do tego jeszcze ta limonka. Przepysznie!
OdpowiedzUsuńEmma: och jak ty lubisz "polepszać" przepisy ;) Nie trzeba dawać jajek, naprawdę.
OdpowiedzUsuńPamiętam moje pierwsze ogromne muffiny z truskawkami, bez formy. Jak się powylewały i ponabierały dziwacznych kształtów! Powiem Ci, że to ma swój urok ;)
OdpowiedzUsuńMam jeszcze pytanie co do twoich owsianek. ;-)
Gdy masz zamiar zjeść ową na śniadanie, to zalewasz płatki wieczorem wodą i rano dolewasz mleko i podgrzewasz w garnuszku, czy po prostu w mikrofali? Bo mi strasznie na czasie zależy, a wiadomo, że z garnkiem to dodatkowe mycie itp. ;p Tylko czy w mikrofali wyjdzie? ;p
Ja robię tak:
OdpowiedzUsuńhttp://makaronirodzynka.blogspot.com/2011/06/owsianka-wieloziarnista.html
Ale kiedyś z powodu remontu kuchni zrobiłam w mikrofali i też była dobra. Nie taka jak z garnuszka, ale zadowalająca :)
miłego roku życzę:) ja jeszcze 2 tygodnie i wylatuję do Londynu
OdpowiedzUsuńnie ma to jak muffinki, sa pyszne:)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie robiłam wegańskich muffinek, przepis zapisuję.
OdpowiedzUsuńTakie formy nie są drogie, polecam silikonowe. Nawet jak zabraknie papilotek to i tak bez trudu wyjdą bez żadnego natłuszczania, tylko ich mysie jest potem upierdliwe, że się tak wyrażę :D
ciekawe ^^
OdpowiedzUsuńhm.. ostatnio próbowałam zrobić muffiny z malin i wyszły takie sobie :) ale twoje zachęcają mnie do zrobienia jeszcze jednych :>:>
OdpowiedzUsuńpyszności !
OdpowiedzUsuńZakończenie wakacji z takimi muffinkami od razu wydaje się milsze :)
OdpowiedzUsuńSylwia, nie lubię polepszać, ale jak daję jajko, to mam przeczucie, że gdzieś tam w głębi te muffiny są źródłem białka.
OdpowiedzUsuńOdnoszę niestety wrażenie, że nie przepadasz za moimi komentarzami...
Bardzo ładne i apetyczne muffinki. Polecam Ci zainwestowanie w foremkę do pieczenia muffin, wtedy są w idealnym kształcie i nie rozlewają się w czasie pieczenia :)
OdpowiedzUsuńEmmma: Nie oto chodzi, po prostu często zwracasz na coś uwagę, na siłę chcesz zmieniać itd.
OdpowiedzUsuńJest mleko ;) Wystarczy podać z serkiem wiejskim, maślanką czy jogurtem i będzie białko.
mleko źródłem białka akurat nie jest :D. muffiny zrobiłam, z jajkiem. Pyszne ;)
OdpowiedzUsuńa co do zmian: Ty wszystko robisz dokładnie według przepisów? ;)
moje pytania nie mają na celu urażenia Cię czy pokazania, że można coś "ulepszyć", że Twój przepis nie jest do końca dobry, tylko upewnienie się, że dodaniem/odjęciem czegoś czy jakąkolwiek zmianą nie zepsuję całego efektu.
Sojowe jest :)
OdpowiedzUsuńOj, chciałabym mieć taką muffinkę dziś ze sobą w torbie, na polepszenie nastroju :)
OdpowiedzUsuń