Po wycieczce niewiele mogłabym powiedzieć o swojej majowej czystości, ponieważ gdybym trzymała się tam wyznaczonych przeze mnie na początku maja zasad odżywiania pewnie już pierwszego dnia padłabym z głodu i wycieńczenia... Co tu dużo mówić - całe dni chodzenia po górach, a zabrane z domu owoce i warzywa, chociaż nie zjedzone całe na raz, zniknęły szybko. Były więc czekoladki, ciastka i ciasteczka itp. Nie było, czym mogę się chwalić już od dwóch lat, chipsów, których pozbyłam się ze swoich jadłospisów po pewnej miłej przygodzie... Zjedzenie w trójkę "mega giga" paczki chipsów serowo-cebulowych o piątej nad ranem po powrocie z imprezy sylwestrowej nie było zbyt dobrym pomysłem ;)
Co dał mi maj? Hmmm... Poznałam siebie i swój metabolizm, częściej ćwiczę jogę i poprawiłam swoją wytrzymałość, poprawił się też wygląd mojej cery (do czasu słodyczy na wycieczce, po której znowu pojawił się trądzik). Wnioski? Bez słodyczy i zbędnego białego cukru moja skóra jest dużo ładniejsza, czuję się świetnie i nic nie zalega mi w żołądku.
Jak już ostatnio uprzedzałam, rozpoczął się u mnie okres gofrowego szaleństwa. Dzisiaj puchate, drożdżowe z pysznym rabarbarowym sosem. Smacznego.
DROŻDŻOWE ORKISZOWE GOFRY
1/2 szklanki ciepłej wody
2,25 łyżeczki suszonych lub 18g świeżych drożdży
2 szklanki ciepłego mleka sojowego
1/3 szklanki oleju
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka syropu z agawy
2 szklanki mąki orkiszowej pełnoziarnistej*
1/4 szklanki zarodków pszennych**
2 jajka
1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
Do dużej miski wlać wodę i rozpuścić w niej drożdże i odstawić na 5 minut do rozpuszczenia.
Do drożdży dodać mleko sojowe (można zastąpić zwykłym), olej, sól, syrop, len i mąkę. Wymieszać delikatnie aż ciasto będzie gładkie.
Miskę przykryć folią aluminiową i pozostawić na noc w temperaturze pokojowej. Ciasto może podwoić objętość.
Rano rozgrzać gofrownicę. Tuż przed pieczeniem dodać do ciasta roztrzepane jajka i sodę. Ciasto będzie miało galaretowatą konsystencję. Piec gofry aż będą złociste i chrupiące.
źródło przepisu: ehow
* w oryginale pszenna pełnoziarnista
** w oryginale mielony len
Sos rabarbarowy zrobiłam miksując ugotowany na parze rabarbar z fruktozą i cynamonem.
O rany, ty mnie tu nie kuś, bo już minął jakiś czas, od kiedy ostatnio jadłam truskawki... I jeszcze do takich gofrów... ^^
OdpowiedzUsuńGratuluję wytrwałości. A w górach organizm naprawdę potrzebuje kalorii, więc nie ma co sobie wyrzucać :)
Oj z cerą to nigdy nie wiadomo, szczególnie w naszym wieku. Jestem z tego samego rocznika ;) A powiedz mi kochana, malujesz się na codzień? Też chyba sobie kupie taką gofrownicę, bo już myślę o niej z pół roku :D
OdpowiedzUsuńSwietne i zdrowe te gofry, zjadlabym z checia!
OdpowiedzUsuńA ze na wycieczce w gory twoj organizm domagal sie czegos wiecej niz tylko owocow i warzyw, zupelnie sie nie dziwie. Takie lazenie wymaga przeciez energii. Teraz, kiedy juz wrocilas, mozesz zaczac znow wcielac w zycie swoje "czystosciowe" postanowienia :)
muszę sobie kupić gofrownicę...
OdpowiedzUsuńwow, gratuluje udanego maja :) ale kusisz z ta gofrownica, kusisz strasznie, a tutaj w kieszeni pustka :(
OdpowiedzUsuńchyba w końcu pokusze się o kupienie gofrownicy... Wycieczki już mają to do siebie, że nie ma jak przygtować czegoś samemu, więc się je "byle co". Ale kilka dni takiej niezdrowej rozpusty nie zaszkodzi :)
OdpowiedzUsuńteraz to już naprawdę muszę sobie zrobić te gofry! w górach przy takim ruchu trzeba dużo jeść, pryszcze wkrótce znikną, a wspomnienia zostaną :)
OdpowiedzUsuńPo prostu muszę je zrobić. Muszę. Aż je wpiszę do kalendarza. Z wykrzyknikiem, może nie przeoczę ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
w sam raz na śniadanko :)
OdpowiedzUsuń